Jako rozwijający się coach poważnie podchodzę do tematu procesu, spotkań z klientem oraz tematów związanych z rozwojem osobistym. Poważnie, aczkolwiek czasem z sceptycznym przymrużeniem oka. Dokładniej rzecz ujmując: chłonę wszystko, co zostaje mi ofiarowane na studiach oraz warsztatach ale nie stosuję każdej, przedstawionej informacji jako jedyną prawdę. To nie oznacza, że nie korzystam z wiedzy uzyskanej od osób doświadczonych. Nabyte informacje konfrontuje z moimi obserwacjami, sięgam również po intuicje i wyczucie tak, by elastycznie podejść do każdej osoby. To pozwala mi na uzyskanie trzeźwych wniosków, którymi pragnę się z Wami podzielić.
Zauważyłam, że każdy coach ma swój sposób na prowadzenie sesji i podejście do klienta. Taka metoda kształtuje się pod wpływem doświadczenia i nabytych umiejętności. Zaznaczę, że tym momencie piszę o osobach, które mogłabym nazwać profesjonalistami. Ich wiedza jest nie tylko udokumentowana ale również podparta wieloletnią praktyką. Jestem świadoma dużej liczby osób, które poprzez hasło „coaching” rozumieją tylko chęć szybkiego zarobku, krzywdząc przy tym ludzi i budując złą opinię. Dlatego zapobiegawczo wyjaśnię:
Kochani, nazwa „coach” zamieszczona na stronie internetowej nie może być tylko przyklejoną etykietką, która pod wpływem swej nowości i indywidualnego podejścia do sprawy stała się tak popularna, że wciska się ją niemal wszędzie :) to trudny zawód, który wymaga zaangażowania, umiejętności samodyscypliny oraz wiedzy z zakresu m.in. psychologii, zarządzania oraz skutecznej komunikacji z ludźmi. To taka krótka wzmianka, przed wejściem w główny temat tego wpisu.
Jak się zachowuje coach?
Powoli zbliżam się do tematu, który chciałam opisać. Jest ciekawe zjawisko, które zaczęło się rozrastać wśród studentów i fascynatów coachingu. Moim przemyśleniom przysłużyła się dość trudna, aczkolwiek pełna interesujących wniosków rozmowa ze znajomym. Zainicjował ją poniekąd mój złośliwy charakterek ;) do czego nie wstydzę się przyznać. Towarzyszem w rozmowie był student, podobnie jak ja, raczkujący coach, można powiedzieć, że rówieśnik w tym temacie.
Osoba ta w trakcie dyskusji, w sumie nie związanej z tematem coachingu, wypaliła w pewnym momencie takim oto zdaniem:
"Nie powinnaś tak mówić, tak nie zachowuje się coach"
Przyznam, że zdębiałam. Zastanowiłam się w jaką rolę wsunął mnie w tym momencie towarzysz rozmowy. Jako znajoma, dyskutowałam z nim o zupełnie innej sprawie. Nie prowadziłam procesu coachingowego, nie czułam się również w roli coacha w tej rozmowie. Prowadziłam zwykła konwersację, nie skupiając się nad obiektywną, pozbawioną ingerencji postawą, jaką powinien reprezentować coach w kontakcie z klientem. Raczej otwarcie wyrażałam swoje zdanie, a mój ton głosu odzwierciedlał emocje w stosunku do poruszanego tematu. Oczywiście tą kwestię memu rozmówcy wyjaśniłam.
I tu nasunęło się pytanie:
Czy coachem się stajesz wchodząc w rolę coacha? Czy całe swoje życie, również prywatne jesteś coachem?
Intuicja przerwała swą drzemkę i spojrzała sceptycznie na przemyślenia, które pojawiły się w mojej głowie. Nie. Oczywiście że nie. Coach to zawód. Profesja, którą pełnisz w określonym czasie, na odpowiednich zasadach, koncentrując się na standardach, jakie powinieneś reprezentować w kontakcie z klientem. Między innymi ważnym elementem takiego spotkania jest kontrakt, który zostaje nawiązany na samym początku, zazwyczaj na pierwszym spotkaniu z klientem. Jako coach budujesz zaufanie, jesteś obiektywny, nie sugerujesz odpowiedzi, zachęcasz i stymulujesz do przemyśleń, konkretnych wniosków, które mają się przyczynić do osiągnięcia celu, który wyznaczył Twój klient.
Wychodząc z biura stajesz się…sobą, jakkolwiek to brzmi :) Po prostu. I choć aktywnie rozwijasz swoje umiejętności, pracujesz nad swoimi wadami oraz sferami osobowości, które utrudniają ci komunikacje z innymi nadal jesteś sobą – nie coachem. Dlatego od razu uspokajam osoby, które obawiają się, ze ich znajomi lub partnerzy próbują ich coachować: tego NIE MOŻNA robić wbrew czyjejś woli. To już jest manipulacja. Coaching jest dobrowolny i korzystanie z niego w ten sposób jest NIEETYCZNE.
Okiem doświadczonego coacha
Mam duże zaufanie do mojej intuicji, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek się na niej zawiodła, jednak swoje przemyślenia i działania opieram również na zdrowym rozsądku, a on szepnął mi by zasięgnąć informacji u osób doświadczonych, które mogę potraktować jako autorytet. Spytałam znanych mi coachów oraz osoby praktykujące na tyle intensywnie, by rozpoznać czy zmierzyły się z tym problemem.
Okazuje się, że tendencja studentów i fascynatów coachingu do przeciągania granicy pomiędzy normalną rozmową a coachingiem jest bardzo powszechna. Zazwyczaj dopada to osoby, które dopiero zaczynają swą przygodę z tym fascynującym zawodem. Wchodzimy w jedną z ról społecznych, to naturalne, jednak jeśli przyjęta rola zaczyna dominować w naszym codziennym życiu, wypychając z niego inne takie jak bycie matką, córką, studentem czy uczestnikiem imprezy coś zaczyna być nie tak…
Podczas poznawania coachingu uczę się pracy z intuicją, balansu oraz rozwagi. Uważnego obserwowania tego, co się dzieje w moim wnętrzu oraz wokół mnie. Myślę, że działam bardziej świadomie i cieszę się, że ta rozmowa pozwoliła mi uzyskać takie wnioski. Dzięki temu wiem, że nie wpadnę w pułapkę wpychającej się w życie osobiste roli coacha :)
Rozmowa, rozmową, otwartość, otwartością, ale czy cały czas musimy się spinać i kierować wszystkimi tymi zasadami, na których opiera się coaching? Wszak ocena postawy towarzyszącej nam w rozmowie osoby, czy tez sytuacji jest nieodłącznym elementem niemalże każdej konwersacji.
Teraz pytanie do Ciebie:
Czy zdarzyło Ci się wpaść w rolę, której nie byłeś świadomy, która utrudniła Ci komunikację z innymi osobami? Myślę, że temat jest wart poruszenia :)
Zapraszam do polubienia Metamorfozy Myśli na Facebook'u.
Informuję tam na bieżąco o nowych wpisach oraz dzielę się swoimi przemyśleniami :)