Dlaczego coaching?

Gdy zdecydowałam, że wybieram kierunek studiów magisterskich w temacie coachingu, nie spodziewałam się, że spotkam się z tak niezwykłą dziedziną rozwoju osobistego. Poza własną praktyką, medytacją, ćwiczeniem wizualizacji, długiej pracy nad swoim charakterem i słabościami nie miałam styczności z konkretnymi metodami, które wpływałyby na podnoszenie moich umiejętności.

O coachingu usłyszałam pierwszy raz od koleżanki, jeszcze podczas studiów dziennikarskich. Ona była na kierunku psychologii i wspominała, że udało się jej załatwić taką specjalizację, która bardzo ją interesuje - „Coaching”. Nie wyjaśniła mi, na czym dokładnie polegał ten zawód, więc wrzuciłam go w przepaść mojego przesiąkniętego workiem informacji umysłu. Zajmowałam się dalej moim życiem i własną praktyką.

Gdy zbliżał się termin podjęcia decyzji, byłam w kropce. Owszem, lubiłam dziennikarstwo, reklamę i public relations. Interesował mnie również marketing internetowy jednak nie chciałam ciągnąć tego dalej na studiach. Wiedziałam, że jestem w stanie zdobyć wiedzę samodzielnie, czytając książki, uczestnicząc w kursach, jeżdżąc na warsztaty. Przyznam również, że jestem wolnym duchem - osobą, która uwielbia różnorodność i czerpie inspirację z wielu źródeł tematycznych. Fascynuję się rozmaitymi dziedzinami. Mam dyplom technika weterynarii, posmakowałam trochę japonistyki, kiedyś również miałam w planach iść do liceum plastycznego. Dlatego ponownie zdecydowałam się sięgnąć do innego aczkolwiek interesującego mnie tematu.

Intuicyjny impuls

Na uczelni ponownie natrafiłam na ofertę studiów II stopnia: Coaching i Doradztwo. Początkowo, pod wpływem błędnych przekonań sądziłam, że jest to idealny kierunek dla mojego partnera, który posiada predyspozycje naturalnego lidera. Ulotka informacyjna nie mówiła mi dużo. Pełna zachęcających formułek, fantastycznych perspektyw, zawsze atrakcyjnie przedstawianych wykładowców, modułów i przedmiotów. A może to jednak dla mnie? Dobra, biorę to - wskoczyłam w głęboką wodę, podejmując ryzyko i zawierzając intuicji. Przypuszczałam błędnie, że to jakieś doradztwo, trenerstwo, prowadzenie szkoleń, gadanie…gadanie...

Pierwsze zajęcia. Wykłady wykładami, tematyka ciekawa, opowiadająca o tym jak powstał coaching, z czego czerpał. Wyjaśnienie, że nie ma jeszcze polskiego odpowiednika tego słowa. Zaskakująca informacja, że owa metoda rozwoju znacznie różni się od terapii, mentoringu czy szkoleń. Cóż, przejdźmy do praktyki – miałam okazję zobaczyć jedną z pierwszych sesji coachingowych, z ochotnikami wśród studentów.

Odkrywanie i satysfakcja

Sesje prowadził certyfikowany coach. Obserwowałam “rozmowę” z zaciekawieniem i coraz większym zdziwieniem. Widziałam jak coach z uwagą słucha studenta. Jego ingerencja w rozmowę polegała jedynie na zadawaniu pytań, nie radził - po prostu słuchał uważnie i pytał. To mogło być dla niektórych denerwujące. Jesteśmy naturalnie przyzwyczajeni do rad. Sami odruchowo radzimy ludziom w życiu, chcąc im pomóc (postawa ratownika) lub pokazać (czasem nieświadomie) że znamy się na rzeczy. Podczas coachingu nie usłyszałam rad. Padały konkretne pytania, nawiązujące do wypowiedzi studenta, który coraz to bardziej zagłębiał się w swoje myśli. Znalezienie odpowiedzi na zadane pytania wymagały głębokich przemyśleń. Wiązał się z tym pewien wysiłek. Obserwowałam jak student analizował i zastanawiał się. Milczał, skupionym wzrokiem błądząc w przestrzeni. Cisza, początkowo mogła wydawać się krępująca. Przyzwyczajono nas do tego, by podawać natychmiastowe odpowiedzi - w szkole, w pracy, na prywatnych spotkaniach. Coach dawał cichą przestrzeń, która pozwalała na odnajdywanie odpowiedzi w swojej głowie.



A student po pewnym czasie odpowiadał. "Mógłbym zrobić to i to by rozwiązać mój problem". Kolejne pytania i kolejne odpowiedzi. Z czasem widziałam, jak na twarzy studenta pojawia się olśnienie i chęć realizacji tego…co sobie sam obmyślił. Nikt mu nie radził, nikt nie sugerował. NIKT MU NIE MÓWIŁ CO MA ROBIĆ ZE SWOIM ŻYCIEM.

On sam odnalazł odpowiedzi. Gdy czujemy, że coś samodzielnie odkryliśmy, odnaleźliśmy odpowiedź na nasze pytanie nasza radość jest jeszcze większa.

Wtedy wiedziałam. Chcę być coachem. Chcę pobudzać ludzi do myślenia. To mnie szczerze nakręca i pasjonuje to błysk w oku osoby, która dochodzi do sedna swoich myślowych zmagań. Zostaje zaopatrzona w wiedzę, która pozwala samodzielnie ruszyć się z miejsca.

Dopisek dla sceptyków

W związku z powyższymi spostrzeżeniami z uśmiechem czytam wypowiedzi osób, które twierdzą, że coaching to wciskanie kitu za grube pieniądze. Wielu również sądzi, że jest to zawód, zajmujący się oblewaniem ludzi trywialnymi mądrościami i złotymi sentencjami. Jeśli owijacie się stereotypami i przychodzicie do coacha w celu udowodnienia, że coaching nie zadziała - tak też się stanie. Cała inicjatywa, chęć osiągania celu i rozwój zależy tylko i wyłączenie od Ciebie.

W ten słoneczny dzień życzę Wam powodzenia w podejmowaniu świadomych decyzji :)


Polecane wpisy

Brak komentarzy: